gorący kartofel
Uczestniczyłem wczoraj w bardzo ciekawym spotkaniu Centrum Badań Europy Wschodniej. Referat wprowadzający do dyskusji na temat Geopolityka Bliskiego Wschodu wygłosił prof. Selim Chazbijewicz z UWM, dzięki temu poszerzyłem swoją wiedzę historyczną dotyczącą również Afryki Północnej. Zwłaszcza dla tych, którzy twierdzą, że to daleko od Polski i nie ma co sobie głowy zawracać kieruję poniższy tekst. Może się okazać, że nie nawarzyliśmy tego libijskiego piwa, ale będziemy musieli je wypić.
Strona http://www.prezydencjaue.gov.pl podaje, że jeszcze tylko 99 dni zostało do objęcia przez nasz kraj prezydencji. Co ma to wspólnego z Libią – już wyjaśniam. Pierwsze skrzypce w pędzie do „ochrony” ludności cywilnej w Libii zagrał Prezydent Francji Nicolas Sarkozy, do niego dołączyli zaraz włodarze UK i Włoch. Pierwszy smyczek przemknął po strunach i dołączyło USA. Dziś Prezydent Barack Obama jest w kropce, ma spór z kongresem i traci poparcie – można zadać zatem pytanie: czy Pokojowa Nagroda Nobla gdzieś się zagubiła?. Tak czy inaczej poprzez to, co się wydarzyło w tej chwili rola USA jako mocarstwa o znaczeniu światowym jakby przyblakła. Co najgorsze, chyba już wszyscy wiedzą, że rezolucja ONZ – zagwarantowane w niej środki są zupełnie niewystarczające, a to co teraz w Libii się odgrywa to rozpędzająca się długa wojna domowa.
Czas pomyśleć o interesach, bo to one głównie, choć nie oficjalnie kierują działaniami wirtuozów zamieszania. Francja i Włochy – 20 procent ropy i gazu trafiających do tych państw – to czarne złoto prosto z Libii. Działanie na rzecz „pokoju” podbija słupki zarówno Sarkoziemu jak i Berluskoniemu. Pierwszy walczy o reelekcję w wyborach prezydenckich, a drugi o poprawę wizerunku zszarganego aferą bunga-bunga.
Już uprzedzam ponownie pojawiające się pytanie: co to ma z nami wspólnego?. Ano, to że przez 6 miesięcy konfliktu pomiędzy częścią krajów UE a Libią będziemy zarządzać tym bigosem. Mam ogromne wątpliwości co do tego, że ten konflikt zakończy się w ciągu najbliższych trzech miesięcy. Jak się nie zakończy, to całą sprawą będzie zmęczona światowa opinia publiczna i ten „bajzel” będzie poprzez naszą prezydencję – Polskim udziałem.
Czy sprawa libijska zdominuje naszą prezydencję? Ciężko wyrokować teraz, ale nasze cele w trakcie prezydencji są niczym Yeti – każdy wie, że powinny być ale jeszcze nikt się z nimi nie spotkał.
byby