promyk nadziei

Kilka słów jakie przed snem na myśl mi przyszły. Podobno nadzieja umiera ostatnia a feniks odradza się z popiołów. Czyli to co o sytuacji politycznej SLD myślę.

 

Wybór Leszka Millera na przewodniczącego klubu parlamentarnego jest promykiem nadziei, na to, że SLD zamiast ciągle słabnąć wreszcie się wzmocni. Przez kilka przegranych z rzędu wyborów struktury zostały poszarpane, a najbardziej wygasła nadzieja na powrót do możliwości sprawczych by nie tylko rozmawiać o programie, ale by przede wszystkim go realizować.

W poszukiwaniu ułamków procenta hipotetycznego poparcia części będących u partyjnych sterów kolegów wypadły opozycyjne szczęki. Często poszukiwali wsparcia i nadziei w konfesjonałach. Czas pójść do dentysty, czas obnażyć kto w konfesjonale siedzi. Mam nadzieję, że takim dentystą Leszek Miller będzie. Wiary szukajmy nie w konfesjonałach. a w ludziach i tą wiarę starajmy się zaszczepić.

Ostatnie dni to była kolejna próba rozmontowania struktur SLD, a tak na mój nos to media chciały rozsmarować SLD na bruku.

Niepojętym jest, że to co innym uchodzi płazem, jest wręcz zaletą – w przypadku SLD jest grzechem śmiertelnym. Obserwując wnikliwie to wszystko co się dzieje dziś w naszym kraju zarówno na szczeblu lokalnym jak i krajowym odrzucam jakąkolwiek jeszcze tkwiącą we mnie nadzieję, że media są obiektywne i bezstronne. Czas to przyjąć do wiadomości, zapamiętać i zawsze brać uwagę.

Obraz ostatnich dni to również rozgrywanie medialne wyborów szefa klubu SLD. Namaszczanie jednego kandydata, kontestowanie pozostałych – to obraz jakim byliśmy karmieni. Czas zewrzeć szeregi. Wygrała wizja proponowana przez Leszka Millera – najpierw SLD musi okrzepnąć, wzmocnić się – ugruntować, później będziemy mogli przejść do wizji politycznej Ryszarda Kalisza – tworzenia szerokiego frontu lewicowego, którego kadłubem będzie SLD a motorem idee lewicowe. Czy oprócz podstaw będziemy mieć również żagle, wiosła i koła ratunkowe? to zależy od nas wszystkich!. Czas rzucić koło ratunkowe, chwycić za wiosła, przetrwać tą burzę i dotrzeć do portu. Tam uzupełnić załogę, która uszczupliła się w wyniku dezercji podczas burzy. Naprawić okręt uzbroić się, doposażyć, podnieść kotwicę i z podniesionym czołem mierzyć się z przeciwnościami losu, politycznymi oponentami i pokazywać prawdę i rzeczywisty obraz. Niech nas nie mami „syreni śpiew” Palikota – robiąc to w co wierzymy jesteśmy w stanie przetrwać to wszystko. A ewentualne siniaki i nowe blizny tylko nas wzmocnią = a zawsze kiedy będzie przy nas przyjazne ramię, które w chwilach zwątpienia nas wesprze – spokojnie staniemy po chwili słabości znów pewnie na nogi. Zatem kapitanie Leszku prowadź nas pewnie przez mielizny i burze do bezpiecznego portu. Czas zaciągnąć nową załogę i znów ruszyć na szerokie wody.

 

Facebooktwitterlinkedinrssyoutubeby feather
Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmailby feather

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.